Spotkanie DKK – Listopad 2019 r.

W dniu  28.11.2019 r. w Czytelni Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy Końskie odbyło się spotkanie członków Dyskusyjnego Klubu Książki. Uczestnicy rozmawiali o książce Kiran Desai pt. „Zadyma w dzikim sadzie” 

Wypowiedzi uczestników:

„Książka sprawiła mi ogromną radość, bardzo wesoła, podobała mi się”

„Moim zdaniem to pastisz na tworzenie religii. Sampath znalazł wyznawców, chociaż wcale o to nie zabiegał”

„Zastanawiałam się czy bohater tej książki to indywidualista, czy człowiek psychicznie ułomny-dziwak”

„Każde społeczeństwo ma rodziny odstające od schematu. I to jest chyba ten przypadek”

„Opis potraw i ich przygotowywania powodował, że w czasie czytania ciągle byłam głodna”

„Podobał mi się pierwszy rozdział, ponieważ tam najbardziej można odnaleźć klimat Indii”

„Książka kojarzy się z filmami Bollywood. Autorka bardzo dobrze zna te klimaty”

Recenzje czytelników:

„Pocieszna opowieść o młodym, leniwym pracowniku poczty, o społeczeństwie i władzach hinduskiego miasta.

Autorka – Kiran Desai – z ogromnym poczuciem humoru opisuje zdarzenia, spostrzeżenia, reakcje ludzi i małp.

Zacytuję „Strzępy gazet i stare plastikowe torby kręciły młynka na ulicach…”(str.17)   „Ani jedna z ulicznych latarni nie działała i wszyscy wiedzieli, że tak będzie aż do następnych wyborów lokalnych. Wtedy nastąpi ożywienie…”(str.25)   „…kwiatami zerwanymi z klombów opatrzonych napisami: <Nie zrywać kwiatów>”(str.208)

Autorka z detalami opisuje zdemontowane przez mieszkańców miasta ogrodzenie z drutu kolczastego wokół urzędu pocztowego i zapotrzebowanie na tenże drut.(str.40) A manifestacje członków Stowarzyszenia Obrony Małp i kontrmanifestacje przedstawia burzliwie i realistycznie.(str.217)”

                                                                                     Irena Wróbel

 Tak jak pierwszy rozdział „Zadymy w dzikim sadzie” wyobrażam sobie Indie. Jest i pękający żar, który obezwładnia, dodaje ludziom „szaleju” i skończy się gwałtem. Jest i gigantyczny głód, niezaspokajalny egotycznymi przyprawami, monstrualnie przerażający. Jest i zmywająca wszystko ulewa, jest i sygnał zmiany, jest i nowe życie.
Jeśli w pierwszych słowach wszystko pulsuje, pęka, zalewa, rodzi się,  to – oby tak dalej.
Czy Indie takie są, nie wiem? Tak moja wyobraźnia pracuje na tym haśle i basta.
Powieść nie urzekła mnie jednak. Szukałam, w fabule, tego rozmachu z pierwszych stron, szukałam tego smaku Indii, może trochę filozofii. Weszłam w codzienne życie rodziny, z poranną kawą i podpłomykiem i jogowym powitaniem słońca, ale mam niedosyt. Trochę za mało bujności.
Wszystko to, co zdarzyło się, oczywiście jest prawdopodobne – na tamtej półkuli, jak najbardziej.
Nie było zapowiadanego ubawu (chyba bardzo trudno napisać opowieść rzeczywiście śmieszną?!).
Nie było jakiejś drastycznej kulminacji (po przewrotach z pierwszego rozdziału, tego oczekiwałam i czekałam).
Czyta się lekko i szybko to atut (czasem! – dodam z przekąsem).

Agnieszka Dzwonnik-Zatora

 DSC_6241

DSC_6236