W dniu 08.03.2018 r. w Czytelni Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy Końskie odbyło się spotkanie członków Dyskusyjnego Klubu Książki. Rozmawialiśmy o książce Jerzego Głowackiego pt. „Good night, Dżerzi”
Wypowiedzi uczestników:
„Nie wiadomo co w tej książce jest prawdą, a co nie. Jerzy Kosiński to postać „pokręcona”, a Janusz Głowacki pisząc tę powieść świadomie „wszedł w buty” Kosińskiego”.
„Ja myślę, że niektóre elementy z życia Nowego Jorku, opisane w książce są prawdziwe”.
„Janusz Głowacki w książce stwierdza, że „ w Ameryce, jak w szpitalu wariatów, wybierasz sobie kim chcesz być, i jesteś”.
„Amerykanie uczą się pisania książek według określonych schematów. Powieści Kosińskiego są inne, inaczej napisane, można powiedzieć, że są dziwne. I chyba dlatego tak podobały się w Stanach”.
„Książka dobrze napisana. Oddaje atmosferę Nowego Jorku”.
„Głowacki wprowadza dużo abstrakcjonizmu. Nie wiadomo co jest realistyczne, a co jest snem”.
„Kosiński uważał, że seks jest jedną z ważniejszych sfer życia, bo jest „zapomnieniem i wyzwoleniem od wszelkich ograniczeń”.
„Z niechęcią przebrnęłam przez tę książkę”.
Recenzje czytelników:
„Przedstawiony w opowieści Janusza Głowackiego, nowojorski świat jest pełen pijaństwa, cynizmu, obrzydliwego seksu, okrucieństwa.
Mniej wulgarny, choć bardzo smutny, wręcz tragiczny, jest moskiewski świat Maszy. A najtragiczniejszy jest sam Dżerzi!
Z niechęcią przebrnęłam przez większą część książki pt. „Good night, Dżerzi”
Irena Wróbel
Good night Dżerzi – Głowackiego – czy to miał być portret? A jeśli tak to czyj. Ile jest Dżerziego, a ile przygód emigrantów na Manhattanie. W powieści jest właściwie o wszystkim co tworzyło świat Jerzego Kosińskiego od dzieciństwa, po życie i śmierć w NY. Świetny cytat: „Hitler to loser, zobacz, ilu Żydów przeżyło” – obrazuje tylko fragment ogromu sytuacji, skojarzeń i problemów zawartych w powieści.
Kosiński był lubiany przez Amerykanów. Dlaczego? Tak myślę, że dlatego że pisał zupełnie inaczej niż oni. Z wyobraźnią, niedopowiedzeniem, swadą, bez pruderii i zbytniego tłumaczenia się autora, czy narratora.
Głowacki świetnie znał tę rzeczywistość, która była udziałem Dżerziego, poradził sobie – nie zatracając swojej oryginalności – z oryginalnością Kosińskiego. I mimo, że czegoś mi do końca brakuje, kupuje taką formę opowiadania. Nie razi ani język Dżanusa, ani wyuzdany erotyzm Kosińskiego. To po prostu jest.
Agnieszka Dzwonnik-Zatora