W dniu 14.09.2017 r. w Czytelni Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy Końskie odbyło się spotkanie członków Dyskusyjnego Klubu Książki. Uczestnicy rozmawiali o książce Magdaleny Grzebałkowskiej pt. : „Beksińscy. Portret podwójny”.
Wypowiedzi uczestników:
„Zdzisław Beksiński – artysta nieprzeciętny. Zaczynał od fotografii, potem rzeźbił, aż „nauczył się” malowania. Później zajmował się także nagrywaniem, filmowaniem, fotomontażem i grafiką komputerową”.
„Każdy artysta, który zakłada rodzinę, to wciąga ją w „czarną dziurę”.
„Nie lubię czytać biografii, ale ta mi się podobała. Teraz nie wiem, czy mówić, że jednak lubię”.
„Czytałam z zainteresowaniem. Nie wiem jak długo autorka pisała tę książkę, ale musiała odbyć bardzo dużo spotkań i przewertować ogromną ilość dokumentów, aby poznać rodzinę Beksińskich”.
„Tomek nie umiał nawiązywać relacji z innymi dziećmi. Był inteligentny i nie miał wśród nich partnera do rozmowy”.
„Być może dlatego, że ojciec nigdy nie przytulił Tomka, sfera emocjonalna u niego była nierozwinięta”.
„Było to bezsensowne i niepotrzebne zabójstwo”.
Recenzje czytelników :
„Książki o Beksińskich – synu Tomaszu, matce Zofii i ojcu Zdzisławie – to ogromne studium psychologiczne o ludziach wrażliwych. Kochających, uzdolnionych.
Ukochany syn wychowywany pod hasłem „Tomkowi wszystko wolno” (str.87), jako dorosły powie ojcu, że nie wiedział „na co sobie może pozwolić i gdzie jest granica” (str.89). Jako dorosły nie potrafi zaprzyjaźnić się, pokochać, choć wciąż pragnie, szuka, oczekuje.
Matka Zofia, pełna poświęceń, obsługuje dwie starsze kobiety, męża egocentryka i okrutnego syna.
Ojciec Zdzisław, kiedy został sam, uporządkował swój artystyczny dorobek i zorganizował sobie życie. Autorka nie pisze wtedy o cenionym malarzu koszmarnych obrazów, ale o człowieku ponad 70 – letnim, żyjącym pogodnie, komfortowo i …”komputerowo”.
Irena Wróbel
Zostałam rozłożona na łopatki, Poddaje się.
Już chyba więcej nie powiem i nie napiszę, że nie czytam biografii, książek historycznych, bo co do reportaży przekonałam się już wcześniej. Szkoda, bo przyjemnie było kokietować – tylko fikcja… Ale, ale dzięki temu otworzyłam się na nowe doznania i poznanie większe, dogłębniejsze…
Tak sobie myślę, że nie jest to moje pierwsze spotkanie z Beksińskimi, bo pewnie jak większość czytelników tej książki – jestem fanem Trójki i starych, świetnych, rockowych audycji i autorskich głosów tej rozgłośni, czyli Tomka też. A prace pana inżyniera Beksińskiego wiele razy miałam możliwość i przyjemność (a czasem nie wiem jak to nazwać, ale może – strach) oglądać na żywo i przeżyć (j.w.). Poznając historię sztuki poznaje się autorów, dzieła, kontekst historyczny, zależności, ale nie jest to dogłębnie – patrzy się na te dzieła z jakiejś perspektywy. Czasem się zastawiam co jest lepsze przy takim spotkaniu. Czy jakaś tam wiedza ogólna i wyczucie, czy chłonąć, chłonąć wrażenia… Często mi się to zazębia i nie potrafię podejść „profesjonalnie” – lubię ten stan. Do Beksińskiego zawsze podchodziłam emocjonalnie, ale widziałam jego warsztat i doskonałość. Może też taka jest sztuka współczesna (w skrócie) albo sztuka w ogóle, że trzeba ją brać na siebie i mielić.
Wstęp dłuższy – teraz o książce.
Reportaż doskonały, reporter – wyśmienity.
Jest rzeczowo, inteligentnie i z wyczuciem.
Przedstawienie bohaterów rzetelne – cieszy mnie, że jest i o życiu i twórczości, i źle i dobrze. Wielopłaszczyznowo. Relacje ojciec syn – tak ważne, które decydują o losie obu – pokazane, w taki sposób że można nakreślić ciąg przyczynowo-skutkowy i wydedukować, postawić wnioski. Zobaczyć ich jako ludzi, z problemami, z wadami (nie cukierkowo – nie tylko dokonania). Z wyczuciem i bez egzaltacji czy przygany pokazane są pewne fakty – nawet bardzo intymne.
Narracja jest tak prowadzona, że książkę czyta się wybornie, czasem jak powieść, czasem jak kryminał.
Agnieszka Dzwonnik-Zatora