W dniu 17.11.2022 r. w Czytelni Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy Końskie odbyło się spotkanie członków Dyskusyjnego Klubu Książki. Uczestnicy rozmawiali o książce Szczepana Twardocha pt.”Drach”.
Wypowiedzi uczestników:
„Śląsk może być dumny, że ma pisarza, który tak pięknie pisze o tej ziemi”.
„Duża ilość dialogów po śląsku i w języku niemieckim sprawiała mi trudność podczas czytania (nie znam gwary śląskiej, ani języka niemieckiego)”
„Autor w dziwnym świetle przedstawia wszystkie kobiety w powieści”
„Książka bardzo mi się podobała. Widać duży kunszt pisarski autora”
„Czytając tę książę trzeba czuć klimat Śląska. Podobała mi się też koncepcja tytułów rozdziałów”.
„W książce runęła koncepcja wielkiego patriotyzmu powstań śląskich. Uczestnicy bili się, ale nie wiedzieli o co”.
„Podobała mi się postać Valeski, która nie chciała, aby przy jej umieraniu ktoś był, ponieważ zawsze była sama”.
„Tylko do Nikodema poczułam sympatię. Byłam ciekawa jak ułoży się jego życie, chciałam żeby mu się wszystko dobrze ułożyło”
Recenzje czytelników:
Trzeba (po pierwsze) uzbroić się w cierpliwość.
(Po drugie) Zaczytać się.
Bez tego ani rusz.
Po takim przygotowaniu, już mogłam się zachwycać i wnerwiać jednocześnie lub na przemian. To nie pierwszy raz, gdzie autor, ten autor, taka narracja i taka historia mną potrząsa.
W „Drachu” znajduje fenomenalną sagę rodzinną, z pokolenia na pokolenie przenoszącą jakby defekt genetyczny brutalność i śląskość, ciężar pracy i w sumie jakiegoś specyficznego „umęczenia się” życiem i z życiem. Znajduje też charakterystyczną, bardzo mięsistą biologiczność i bohaterów i ich odczuć, uczuć i czynów. Tu nie tylko chodzi o przetrwanie, chodzi też o zaspokojenie. Niby przetrwać było najciężej w przeszłości, w XIX w., początkach XX wieku, a zaspokoić w teraźniejszości. Ale i jednego i drugiego wszyscy bohaterowie potrzebują i poszukują.
Nie dziwi w „Drachu” fakt, przejścia z pokolenia w pokolenie w linii męskiej – nie mogło być inaczej historycznie. Nie mogło być inaczej, nie u tego pisarza. Drażniło mnie natomiast pomijanie linii żeńskiej, prezentowanie kobiet tylko podczas posług, w fizycznym i gospodarskim ujęciu. Mężczyźni przecież tutaj „funta kłaków” nie warci, a jednak niby lepsi, szczebelek wyżej w ewolucji (?).
W „Drachu” znajduję też granicę – i przyznaję, że ona właśnie mnie zafascynowała. Nie tylko jako linia na mapie, niegdysiejsze jej istnienie fizyczne w przestrzeni, wpływ na życie lub kompletny jego brak, determinacja. Ta granica pomiędzy życiem a śmiercią, względną równowagą i upodleniem. Najbardziej bolesna rana.
Agnieszka Dzwonnik-Zatora