W dniu 15.09.2022 r. w Czytelni Biblioteki Publicznej Miasta i Gminy Końskie odbyło się spotkanie członków Dyskusyjnego Klubu Książki. Uczestnicy rozmawiali o książce Julii Fiedorczuk pt. ”Pod słońcem”.
Wypowiedzi uczestników:
„Smutna książka, w której przeplata się czas, pamięć i śmierć”
„Powieść nie ma głównego bohatera. Składa się z różnych opowieści, które przypomina sobie Michał”
„Potraktowałam tę książkę nie jak całość złączoną akcją, lecz jak zbiór kolejnych opowieści”
„Podobało mi się jak Michał spotkał objazdowego handlarza, który powiedział, że dobre uczynki są jak anioły. To one pomagają człowiekowi w życiu, więc warto ich mieć jak najwięcej”
„Zdarzenia dzieją się po I wojnie światowej, w czasie i po II wojnie światowej”
„Występuje przemieszanie czasów, bohaterów, ale ludzie na wsi żyją według pór roku”
Recenzje czytelników:
„Powieść Julii Fiedorczuk „Pod słońcem” bogata jest w – napisane pięknym językiem –różnego rodzaju zjawiska, opisy przyrody, przeżycia postaci.
To przeżycia czterech pokoleń, na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Przeżycia ludzi z sąsiedztwa, współpracowników, wspólnot wiejskich i małomiasteczkowych. W powieści są – jak to w życiu – miłości, przyjaźnie, tragedie, radości, strach, choroby, śmierci…
Trudno mi się było na początku zorientować „kto jest kto”, ale „trzymałam” się Miszy, Michała – wspaniałego człowieka, rozmiłowanego m.in. w języku Ludwika Zamenhofa.”
Irena Wróbel
W powieści „Pod słońcem” Julii Fiedroczuk jest trochę chaosu, trochę zbytniej „nie nadzwyczajności”. W sagę jednej rodziny wplecione są, zahaczone, liczne wątki innych osób. Bohaterem głównym jest Misza/Michał, jego rodzina: ojciec, który wyruszył za Ural aby poprzeć byt rodzinie, w skrócie: ofiara rewolucji, jego żona Miłka, córki i wnuczki. I oczywiście uwikłania Michała w romansowe historie z czasów wczesnej młodości i małżeństwa. Inni to bohaterów w sumie „niemi”, bo tylko narrator opowiada ich historie, sami nie otrzymują głosu, no może poza Jasną (przyjaciółką, muzą…).
Dla mnie to też kolejna powieść w nurcie wiejskim, było ich trochę, np. Małecki, Płaza, Muszyński, Grzegorzewska. Tamte może trochę bardziej świeże, trochę bardziej odkrywcze. W „Pod słońcem” było „serialowo”, tak żeby nie znudzić czy też może więcej pokazać, urozmaicić tą nudnawą wieś. Jednocześnie nic nowego, specjalnie ekscytującego.
Smaczków, małych zaskoczeń i przyjemności doszukałam się w warstwie języka i konstrukcji powieści. Pierwszy by obrazowy, dokładny, często zbyt dopowiedziany ale jednocześnie poetycki i mięciutki. Nie było łatwo wczytać się w opowieść i „przyzwyczaić” się do konstrukcji splatania wątków, postaci i czasów. Historyjek pobocznych i ciągniętych wątków głównych bohaterów była cała masa, więc czasem wydawało się, że czyta się o określonym czasie i osobie, by po kilku akapitach stwierdzić, że to jednak nie to – inna osoba , inny czas. Tak jakby iść ścieżką przez nieznany las i za licznymi zakrętami spotykać coraz to inny krajobraz.
Agnieszka Dzwonnik-Zatora